Jak zrobić portret psa to niby każdy wie. Niektórzy jak się sprężą, to pamiętają, żeby kucnąć i trzymać aparat na wysokości oczu.
A najczęściej robią rozmytą psią kropkę na tle całego parku i myślą, że to już. Nic dziwnego, że ja, Skubi, znany wykładowca Młynówkowej Akademii Nauk, postanowiłem podzielić się swoją wiedza na temat portretowania psiej duszy.
Po pierwsze: pies ma profil. I ten profil wpływa na wygląd psa, po nim czasami można odróżnić buldoga od pekińczyka. Ale jeśli człowieki nie potrafią się skupić, to się patrzy na taki portret... i patrzy... i patrzyyy... i skupia wzrok że mało oczy nie wylecą... i nadal nie widać.
No kto to widział, żeby takie portrety robić? No ludzie, tak nie można.
Pies to jest pies. Trzeba zrozumieć, że myśli po psiemu.
I tę całą głębie psiuchologii pakuje się w portret. No bez głębi portreta robić? To co z tego wyjdzie?
No tylko nie mówcie mi tu, że jak pies pozuje, to można sobie darować poważne podejście do zdjęcia. Tu nawet nie o psa idzie, tylko o sztukę. Znaczy: pies jest ważny i w ogóle, ale jako temat plastyczny wymaga tak samo poważnego podejścia jak kiełbasa: nie wolno zgubić esencji. Poważnie trzeba robić, o detale dbać żeby wiadomo było co kiełbasa a co kwiatek. Potem wychodzi taki jeden z drugim artysta i płacze, że nikt go nie rozumie i nie docenia... A co tu rozumieć? Jak się patrzy i jest byle co, to znaczy, że to byle co a nie rebus do rozumienia. Znaczy: dzieło ma być czytelne bo to zależy od twórcy. A co sobie dośpiewa widz, to widza problem. Dlatego psa trzeba portretować z uczuciem dla psa i wyczuciem psiej osobowości. A jak się spartoli to od razu widać, bo pies wyje. O... tak:
AAAAAAUUUUUUUU!!!!!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz